„Jeźdźcy sprawiedliwości” czyli jak statystycznie wpływają walory smakowe kanapek z tuńczykiem na długość życia duńskich gangsterów ;-)

 

Parafrazując Pana Williama Shakespeare’a należy bez wahania napisać, że „DOBRZE SIĘ DZIEJE W PAŃSTWIE DUŃSKIM”! Po niebanalnym słodko-kwaśnym „Na rauszu” – znowu kino duńskie zmusza do tego by wpaść w poczucie zakłopotanego zachwytu… Aż szkoda, że w Polsce nie kręci się takich filmów! Realia niby podobne – też leżymy nad Bałtykiem, pociągi też u nas jeżdżą, żołnierze do Afganistanu jeździli, rowery kradną na potęgę, gangsterów też mamy! Czyli punkt zawiązania akcji mógłby być taki sam 😉

 

Jedyne czego w Polsce nie mamy to Mads Mikkelsen! Fakt, że facet gra we wszystkich duńskich filmach jakie lecą w polskich kinach mógłby sugerować, że to taki ichniejszy Tomasz Karolak, ale ktokolwiek by tak powiedział – to wydałby z siebie bluźnierstwo ciężkiej wagi! Napisałem jakiś czas temu, że Dawid Ogrodnik może na ekranie siedzieć i czytać książkę telefoniczną i jest naprawdę fajnie…. No fakt! Ale Pan Mads Mikkelsen nawet nie musi niczego czytać! Ten facet mógłby na ekranie zagrać krzesło albo kaloryfer – siedzieć w bezruchu i widzowie zastanawiali by się co jeszcze się wydarzy na ekranie! Osobista żona gdy usłyszała moje zachwyty nad tym jak zagrał tę rolę – zwłaszcza w porównaniu z główną rolą w „Na rauszu” – uznała, że pomylili mi się aktorzy! Że tamtego nauczyciela/tancerza to z całą pewnością zagrał ktoś inny! Bo przecież w dwóch filmach nagranych w tym samym roku – gdzie zagrał tak całkowicie inaczej i całkowicie inaczej wygląda – to przecież nie może być ten sam aktor! NO I OTÓŻ JEDNAK MOŻE BYĆ! Ale to trzeba samemu zobaczyć i się przekonać więc nie ma co więcej o tym pisać…

To o czym warto napisać? O czym jest film „Jeźdźcy sprawiedliwości” w reżyserii Andersa Thomasa Jensena, zdobywcy Oscara i wielokrotnie nagradzanych przez publiczność „Jabłek Adama”? Albo co to za gatunek filmowy? Lubię jak na takie pytanie nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem, albo jeszcze lepiej – gdy nie da się zawrzeć odpowiedzi w kolejnych trzech zdaniach. 😉

 

 

„Jeźdźcy sprawiedliwości” w reżyserii Andersa Thomasa Jensena to mieszczące się w dwóch godzinach: kino zemsty (takie duńskie „Kill Bill” tylko bez Azjatów i zabójczych blondynek), film o trudnych relacjach ojca z dorastającą córką (coś jak „Tata” z Lindą bo Boguś też nie miał pojęcia jak z córką rozmawiać), wariacja na temat wpływu statystyki na życie ludzi (jako właściciel Audi – cieszę się, że ktoś w końcu głośno powiedział, że właściciele Audi mają dobrze!), czarna komedia o grupie niedostosowanych społecznie nerdów (choć może bardziej pasowałoby określenie „przegrywów”), komedia romantyczna (czy warto dać sobie połamać palce w imię miłości?) no i historia jaki wpływ ma na ludzką psychikę wojna (może „Łowca Jeleni” to to nie jest – ale udowadnia że przemoc bywa najprostszym rozwiązaniem), no i last but not least – to taka duńska wersja „Drużyny Pierścienia” – czyli film o tym, że nie wszyscy potrafimy wszystko (a nawet w pojedynkę to każdy z nas raczej niewiele) ale razem możemy wszystkim łomot spuścić. 😉

 

 

Dlatego właśnie napisałem na początku o zakłopotanym zachwycie! Bo jakim cudem film „Jeźdźcy sprawiedliwości” w reżyserii Andersa Thomasa Jensena może być takim miszmaszem ogranych filmowych klisz, często całkowicie sprzecznych ze sobą a zarazem być tak dobry? Jak do tego doszło nie wiem! Ale jest naprawdę świetny!

 

Czyli co zachwyca – a co skłania do „szukania dziury w całym”:

 

PLUSY:

  • świetne aktorstwo – poza Madsem Mikkelsenem – cała reszta ekipy mścicieli też bardzo daje radę!
  • świetny scenariusz ze zaskakującymi zwrotami akcji,
  • idealna proporcja składników słodko-gorzkich! Tzn. podczas seansu ludzi na zmianę wybuchają śmiechem i tuż potem lub przedtem naprawdę wpadają w smutek i nie ma w tym żadnej fałszywej nuty!

 

MINUSY:

  • delikatne braki know-how u scenarzystów w zakresie działalności przestępczej – trochę naiwne pewne sceny – tak nie da rady skutecznie usunąć odcisków palców 😉
  • fryzura potencjalnego zięcia Madsa Mikkelsena, no po prostu mi się nie podobała…
  • słaba znajomość geografii u scenarzystów – serio Witebsk to miasto na Ukrainie???

Jak widać trudno było znaleźć jakieś sensowne minusy – więc trzeba było się trochę wysilić by jakieś napisać…

 

Podsumowując film „Jeźdźcy sprawiedliwości” w reżyserii Andersa Thomasa Jensena – koniecznie must see!! Zobaczyć koniecznie póki leci w kinach!

Grzegorz Łopata

 

Centrum Informacji – Z Łopatą do Kina 7.10.2021